Życzę Wam wszystkim pięknych, radosnych świąt spędzonych w gronie rodzinnym, z uśmiechem na twarzy. Zadowolenia z życia i cieszenia się każdą chwilą. Żeby dobry humor Was nie opuszczał, a jeśli jeszcze nie przyszedł, to żeby zawitał w Wasze progi. Bądźmy znowu dziećmi i spędźmy te święta jak za starych, dobrych lat.
Uwielbiam ten moment, gdy niczego nieświadoma, po wstaniu z łóżka idę odsłonić roletę a moim oczom ukazuje się sad pokryty śniegiem. Cieszę się wtedy jak dziecko. Póki co, jeszcze tego momentu nie było, ale był już przedsmak, albowiem i szron tworzy piękne pejzaże :) Co prawda to nie to samo co widzieć półmetrowe zaspy śniegu ale cieszmy się tym, co mamy :)
Mówiłam, że zaprezentuję Wam moje ostatnie decoupageowe prace. Ale z racji tego, że nie wszystko poszło po mojej myśli nadal czeka na mnie 8 szklanych (czyli tych najgorszych! szklana, obła powierzchnia do dekorowania=horror, dramat i tragedia) bombek do ozdobienia, kupionych przez siostrę. Ale czasu brak więc może na przyszłe święta będą gotowe, ewentualnie zrobię bombki w kurczaki na Wielkanoc. Trzeba być w końcu awangardowym w dzisiejszym świecie.
Także pokazuję Wam miks prac zeszłorocznych i tegorocznych.
1) Tradycyjna bombka szklana
Dekorowana oczywiście od zewnątrz. Nie jestem w tym dobra, ale mam nadzieję, że dojdę kiedyś do wprawy.
2. Bombka akrylowa dekorowana od wewnątrz
Czyli dwuczęściowa.
Do kompletu dla tej bombki ozdobiłam świeczkę metodą szuszarkową (kto by pomyślał, że można coś przykleić nie używając kleju?) zaś akrylowa bombka to klasyczny decoupage od środka. Niestety nie miałam pędzelka-gąbeczki o odpowiedniej wielkości stąd na mikołaja dostało się trochę za dużo farby. Poskutkowała to drobnym przebiciem, ale umówmy się, że nikt nic nie widzi ;) Swoją drogą kocham tą serwetkę, ten mikołaj jest przeuroczy :)
3. I ostatni sposób- bombka żarówkowa
Czyli wykonana ze zużytej żarówki. Inspiracje: post o świątecznych dekoracjach z tego bloga i... po prostu grafika google. Jest dużo mniej roboty niż przy decoupage'u więc jak ktoś się nie lubi przemęczać to polecam :) Natomiast jeśli gwint żarówki za bardzo razi po oczach można zakryć go wstążką :)
I tutaj zaczyna się moja modelinowa twórczość... Skomplikowana struktura marchewkowego nosa i czerwona dioda na pyszczku renifera to moje dzieła. Rozpiera mnie duma :D Tradycyjnie- niepolakierowane. To chyba będzie mój znak rozpoznawczy...
Już tak mało czasu zostało do świąt... A ja miałam tyle planów na ozdoby świąteczne. Ale wszystkie zostały pokrzyżowane przez brak czasu. Powyższe bombki miałam rozdzielić na osobne posty, ale jako że przerwy między notkami są dosyć znaczne, postanowiłam zrobić z tego jeden większy post. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się coś jeszcze zrobić chociaż ten tydzień będzie należał do bardzo intensywnych.
Co sądzicie o takich ozdobach? Jaki typ bombki przypadł Wam najbardziej do gustu? :)
Pozdrawiam przedświątecznie :)
Święta tuż tuż. Chociaż nie, jak dla mnie daleko jeszcze do nich, ale jak zaczęłam przeglądać różne ozdoby świąteczne to ten klimat nieoczekiwanie wtargnął do mojego mózgu jak yeti do góralskiej chaty i zasiał tam istne spustoszenie. Ogarnęłam się, kupiłam wszystko co potrzeba i zaczęłam robić christmasowe dekoracje. Nieudany lampion, nieudana bombka, nieudana świeczka. W ogóle jak dorwałam się do farb wyglądałam zapewne jak dziecko stojące przed półką ze słodyczami w markecie (nie, ślina mi nie ciekła). Oczywiście się wkurzyłam gdy nic nie wyszło mi jak należy, ale zawsze istnieje alternatywa pt. wywalić wszystko do kosza bądź oddać rodzinie. Wybrałam opcję nr 2.
A tymczasem zaprezentuję Wam zeszłoroczną czy nawet wykonaną 2 lata temu świąteczną butelkę. Kompletnie nie miałam weny do zdjęć, ale sorry, taki mamy klimat. Oczywiście praca tradycyjnie niepolakierowana.
A tymczasem zaprezentuję Wam zeszłoroczną czy nawet wykonaną 2 lata temu świąteczną butelkę. Kompletnie nie miałam weny do zdjęć, ale sorry, taki mamy klimat. Oczywiście praca tradycyjnie niepolakierowana.
A na deser jeszcze 7 dziwnych faktów o mojej osobie (tak naprawdę każda informacja o mojej osobie jest dziwna, ale tutaj musiałam uszczuplić je do grona 7 wybrańców). Nominację dostałam od nieidealnej perfekcjonistki za co bardzo dziękuję :) Tym razem nie nominuję nikogo ale zachęcam osoby czytające ten post do wzięcia udziału i podzielenia się 7 faktami o sobie.
1. Nie mam facebooka (czyli...nie istnieję?o.O). Póki co nie jest mi to do niczego potrzebne, więc nie widzę sensu w zakładaniu tam konta. Cud, że mam bloga.
2. Makijaż to u mnie sporadyczność. Mam wrażliwą, atopową cerę, więc reaguje ona różnie na wszelakie substancje. Poza tym cenię naturalność, a co! ;)
3. Mam słabość do Disney'a i ich bajek. Nic na to nie poradzę. Co prawda nie jest to fascynacja tak intensywna jak za lat dziecięcych (a może jest...), ale nadal dobrą bajką nie pogardzę ;)
4. Nie przepadam za imprezami (mało powiedziane). Oczywiście lubię się powygłupiać w gronie najbliższych znajomych, pogadać i spędzić razem czas, ale te 'typowe' imprezy to już nie dla mnie. Poza tym nienawidzę disco-polo więc gdy trzeba do tego tańczyć, uciekam gdzie pieprz rośnie :)
5. Nie umiem ugotować praktycznie niczego. Na poważnie. Coś tam niby zrobić umiem, ale jest to poziom tak denny, że aż wstyd się przyznać. Ale za to baaaardzo lubię jeść ;)
6. Moim kolejnym dziwactwem jest fakt, iż w dobie photoshopa nie obrabiam zdjęć komputerowo. Po prostu lubię poeksperymentować z ustawieniami w aparacie typu balans bieli, ISO, czas otwarcia migawki. Zdarza mi się 'podrasować' zdjęcie, gdy kadr jest niczego sobie a niestety nie miałam czasu na zabawę z ustawieniami (dodaję wtedy o tym wzmiankę w poście). Ewentualna obróbka polega na dodaniu podpisu.
7. Choć uwielbiam robić zdjęcia to sama nienawidzę być fotografowana. Czuję się wtedy skrępowana i zawsze wychodzę beznadziejnie. Nie pomaga mi również fakt, iż jestem niefotogeniczna. I te wszystkie szkolne zdjęcia legitymacyjne- dowód na to, że można wyglądać jak przygłup nawet gdy wiesz, że ktoś robi ci zdjęcie.
To by było na tyle. Aaa tak, wspominałam kiedyś, że chcę wprowadzić jakieś zmiany i od tamtego czasu myślę nad nową nazwą i nagłówkiem więc jeśli coś się zmieni to jesteście poinformowani ;) Muszę po prostu odnaleźć się w blogowej społeczności, a nie chcę zatracić własnego 'ja'. W najbliższym czasie natomiast możecie spodziewać się postów z wymienionymi w pierwszym akapicie pracami.
2. Makijaż to u mnie sporadyczność. Mam wrażliwą, atopową cerę, więc reaguje ona różnie na wszelakie substancje. Poza tym cenię naturalność, a co! ;)
3. Mam słabość do Disney'a i ich bajek. Nic na to nie poradzę. Co prawda nie jest to fascynacja tak intensywna jak za lat dziecięcych (a może jest...), ale nadal dobrą bajką nie pogardzę ;)
4. Nie przepadam za imprezami (mało powiedziane). Oczywiście lubię się powygłupiać w gronie najbliższych znajomych, pogadać i spędzić razem czas, ale te 'typowe' imprezy to już nie dla mnie. Poza tym nienawidzę disco-polo więc gdy trzeba do tego tańczyć, uciekam gdzie pieprz rośnie :)
5. Nie umiem ugotować praktycznie niczego. Na poważnie. Coś tam niby zrobić umiem, ale jest to poziom tak denny, że aż wstyd się przyznać. Ale za to baaaardzo lubię jeść ;)
6. Moim kolejnym dziwactwem jest fakt, iż w dobie photoshopa nie obrabiam zdjęć komputerowo. Po prostu lubię poeksperymentować z ustawieniami w aparacie typu balans bieli, ISO, czas otwarcia migawki. Zdarza mi się 'podrasować' zdjęcie, gdy kadr jest niczego sobie a niestety nie miałam czasu na zabawę z ustawieniami (dodaję wtedy o tym wzmiankę w poście). Ewentualna obróbka polega na dodaniu podpisu.
7. Choć uwielbiam robić zdjęcia to sama nienawidzę być fotografowana. Czuję się wtedy skrępowana i zawsze wychodzę beznadziejnie. Nie pomaga mi również fakt, iż jestem niefotogeniczna. I te wszystkie szkolne zdjęcia legitymacyjne- dowód na to, że można wyglądać jak przygłup nawet gdy wiesz, że ktoś robi ci zdjęcie.
To by było na tyle. Aaa tak, wspominałam kiedyś, że chcę wprowadzić jakieś zmiany i od tamtego czasu myślę nad nową nazwą i nagłówkiem więc jeśli coś się zmieni to jesteście poinformowani ;) Muszę po prostu odnaleźć się w blogowej społeczności, a nie chcę zatracić własnego 'ja'. W najbliższym czasie natomiast możecie spodziewać się postów z wymienionymi w pierwszym akapicie pracami.
Od pół roku nie zgrywałam zdjęć z aparatu. To straszne. Więc gdy niespodziewanie naszła mnie ochota na zrobienie z tym porządku to podczas zrzucania wszystko się zacięło, komputer ześwirował i skończyło się na moich dobrych chęciach i kilku zrzuconych fotografiach, które oglądacie w tym właśnie poście. A ów post piszę dzień wcześniej, zmęczona, z bolącą głową, o godzinie 22 z groszami, albowiem akurat taki mam kaprys. Jak brzmi moja recepta na zły humor? Blog lekarstwem na całe zło ;)
Potrzebowałam zmian. Zmiany są przecież potrzebne, żeby nie powiedzieć- konieczne. Wspominałam w ostatnim poście, że nie należę do ludzi odważnych stąd wprowadzam je etapowo, małymi kroczkami. Pierwszym etapem było ścięcie włosów. Niby głupota, ale jednak- zmiana. Przyznam, że dosyć trudno jest mi się przyzwyczaić do krótszych włosów, ponieważ poprzednia długość była znaczna (do pasa), ale co się tu nad tym rozwodzić. Zdecydowałam się i podjęłam działania- to się liczy. Dodatkowo kupiłam w końcu statyw także kolejny krok naprzód. Nie wiem dlaczego z tym tak długo zwlekałam. Chociaż nie, wiem. Po prostu nie potrafiłam się zdecydować, który model chcę kupić i czy warto inwestować w droższy sprzęt. Ostatecznie doszłam do wniosku, że statyw to tylko statyw a lepiej uzbierać kasę na lepszy obiektyw :)
Ostatnio znowu łapią mnie te nostalgiczne klimaty. Chciałabym wrócić do dzieciństwa... Perspektywa tego, że kiedyś dobiję do 30stki mnie przeraża. Przeraża mnie całe to "dorosłe życie", bo ja wciąż jestem dzieckiem. Nie da się z dnia na dzień zmienić z dziecka w dorosłego, a przecież wiek to tylko liczba. Ktoś nagle zburzył mój świat i kazał przenieść się do równoległego, gdzie panują zupełnie inne zasady a dzień bez stresu jest dniem straconym. Ja tak nie chcę. Chcę cieszyć się drobnostkami, nie przejmować się kłopotami i móc beztrosko "nic nie robić". Tak, chcę znów być dzieckiem. Dlaczego lata 90 tak szybko minęły?
Niektórzy ludzie twierdzą, że wspomnienia są bez sensu. Według mnie wcale nie są. Co złego jest w tym, że wracamy myślami do przyjemnych chwil? Jacy byśmy byli bez wspomnień? Pewnie, nie możemy żyć przeszłością, ale tu wcale nie o to chodzi. Wspomnienia potrafią łączyć ludzi, sprawiają, że nabieramy do wszystkiego dystansu. A moje wspomnienia wywołują uśmiech na mej twarzy. Wiem, zdarza mi się (jak w powyższym akapicie) chcieć wrócić do przeszłości, ale świadomość tego, że się nie da, działa na mnie jak budzik dzwoniący o 7 rano- wstaję i biorę się do roboty nie rozmyślając nad tym jak bardzo chce mi się spać. Czasu nie cofniemy, ale warto się na chwilę zatrzymać i zamiast wciąż planować przyszłość, powspominać przeszłość.
Ohoho, jak to możliwe, że tak dawno mnie tu nie było? Nie miałam czasu się nad tym zastanowić, więc odpowiedź na to pytanie jest prosta. Poza tym post, którego w tej chwili czytacie zaczęłam pisać 3 tygodnie temu a przed chwilą skasowałam cały akapit (który był tak 'pozytywny', że grzechem byłoby go publikować). Tak, nawet mi użalanie się czasem się nudzi ;) Bo co ja będę ciągle narzekać i stresować się nie wiadomo czym? Wszystko z perspektywy czasu nabiera innego koloru.
I część finałowa czyli znów o LBA. Zostałam nominowała przez different za co oczywiście dziękuję. Miałam zamiar już nie brać udziału w LBA, bo nie chcę Was zamęczać wypocinami na mój temat ale nie potrafiłam odmówić ;) Także dziękuję raz jeszcze i do dzieła!
1. Podaj swoją definicję miłości "tej ostatecznej, tej, o której się marzy, takiej "aby się popłakać i aby dech zaparło"", czyli po prostu miłości dla Ciebie idealnej.
Dla mnie miłość musi mieć solidne fundamenty, musi opierać się na zaufaniu i wzajemnej akceptacji mimo wad. Ta idealna miłość powinna dodawać nam skrzydeł, a każdego ranka po przebudzeniu wywoływać uśmiech na naszej twarzy. Powinna sprawiać, że chce nam się żyć, a dla drugiej połówki jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Powinno to być uczucie tak silne, że czyniłoby nas lepszymi ludźmi, a świat piękniejszym.
2.Co najbardziej fascynuje Cię w ludziach (mogą być kwestie biologiczne, psychologiczne- WSZYSTKO)?
Dosyć trudne pytanie, ponieważ moja postawiona przez samą siebie diagnoza brzmi- nie przepadam za ludźmi. Właściwie to fascynujące jest to jak skrajne emocje mogą w nas wywoływać- od miłości do nienawiści, od śmiechu do płaczu (chociaż tutaj jest wspólny mianownik, bo można przecież płakać ze śmiechu). Co jeszcze? To, że zmotywowany człowiek potrafi naprawdę wiele.
3.Wyobraź sobie, że wszystko jest legalne. Możesz robić to, co zakazane bez żadnych konsekwencji prawnych. Co byś zrobiła?
Kompletnie nic. Mówię poważnie, nie ciągnie mnie do rzeczy zakazanych, więc robiłabym to co zawsze. Taaa, jestem totalnyyym luzakiem.
4. Uważasz, że technologie XXI wieku są błogosławieństwem czy przekleństwem? Uzasadnij.
Tutaj bym wypośrodkowała ich rolę. Z jednej strony osiągnięcia człowieka są wielkim dobrodziejstwem, ale z drugiej przysparzają wielu kłopotów. To zależy od intencji człowieka, bo gdyby wszyscy byli rozsądni to potrafiliby wykorzystać dobra technologiczne jak należy, a tak zawsze znajdzie się jakiś szaleniec, który coś odwali.
5.Z kim dogadujesz się najlepiej (pod względem płci i grupy wiekowej) ?
Zawsze miałam dobre relacje z moją mamą, chociaż z wiekiem mój światopogląd się zmienia, więc nie zawsze mnie rozumie, aczkolwiek dobrze dogaduję się również z moją koleżanką (przyjaciółką?), mój rocznik. Obie mamy podobne zainteresowania i śmieszą nas te same rzeczy.
6. Czy kiedykolwiek zraziłaś się do ludzi? Jeśli tak to z jakiego powodu?
Można by tu wrócić do punktu 2. Oczywiście zraziłam się do ludzi i to nie jeden raz. Powód? Ich nieprzyjemne zachowanie, poczucie wyższości, chamstwo, oportunizm itd. Nie będę tutaj wymieniać konkretnych przykładów, bo nie ma co psuć sobie humoru ;)
7. Co sądzisz o dzisiejszych środkach masowego przekazu (szczególnie chodzi mi tutaj o telewizję i radio)?
Jak ze wszystkim- mają swoje wady ale i zalety. Telewizja dla relaksu-ok, ale z umiarem. Poza tym istnieją programy edukacyjne więc jak ktoś ma ambitniejsze plany niż piątkowe komedie romantyczne to kto bogatemu zabroni? :DA radio... Bardzo przydatny wynalazek, ale coraz bardziej schodzimy na komercyjne tory. Plus te reklamy, o matkooo...
8. Uważasz się za osobę dobrą, złą czy neutralną?
Nie mnie to oceniać, ale jeśli mam odpowiedzieć to przyznam, że nie określiłabym się mianem osoby dobrej.
9.Należysz do ludzi odważnych?
Tutaj mogłabym się roześmiać ponieważ pytanie mnie o odwagę to jak pytanie kota czy umie szczekać. Zdecydowanie nie należę do ludzi odważnych! Jestem takim typem człowieka, który boi się prawie wszystkiego.Analizuję każdą decyzję, ponieważ nie lubię stresowych sytuacji, więc staram się ich unikać. Tak więc jeśli miałabym zrobić coś odważnego, po dogłębnej analizie pewnie bym tego nie zrobiła. Już proces tworzenia kanapki jest dla mnie heroizmem bo używamy tu noża :D
10. Jakiego znanego mężczyznę uważasz za najprzystojniejszego? Wstaw ulubione zdjęcie z nim i uzasadnij.
Co tu uzasadniać? :D
Nie wiem czy to moje ulubione zdjęcie, ale po prostu lubię tego aktora (Alex Pettyfer) więc wstawiłam takie, na którym według mnie wygląda dobrze.
11. Podaj swoich ulubionych twórców (muzycy, pisarze, malarze etc) oraz napisz dlaczego akurat ich lubisz najbardziej?
The Beatles- bardzo cenię ich muzykę. Tworzyli świetne kawałki, mieli genialne brzmienie. I przede wszystkim- ponadczasowość! Są piosenki, które z czasem bledną, jednak ich utwory zawsze błyszczą tak samo.
Zastanawiałam się intensywnie kogo by tu jeszcze wymienić, jednak nie mam jakiegoś określonego gustu więc jest to dla mnie dosyć problematyczne pytanie. Ok, mogę się jeszcze przyznać, że lubię książki Sienkiewicza, ponieważ uwiódł mnie jego styl pisania. Jeśli chodzi o malarstwo to nie mam ulubionego malarza, natomiast fascynuje mnie impresjonizm.
Tadam! Koniec. Teraz czas na nominowane przeze mnie blogi:
http://bywiskaa.blogspot.com/http://kinablogger.blogspot.com/
http://marcepankowo.blogspot.com/
http://nieidealna-perfekcjonistka.com/
http://urodzonaa13lutego.blogspot.com/
No tak, tyle mi wyszło. Nominowałam naprawdę dobre 5 blogów więc robią za 10 ;) Wiecie, jakość nadrabia ilość.
I moje pytania:
1. Co sądzisz o kanonie piękna wyznaczonym przez dzisiejszy świat?
2. Jak ustosunkowujesz się do rzeczy napływających do nas z zachodu- bierzesz wszystko co dają czy jednak zachowujesz pewną niezależność?
3. Osoba, którą bardzo cenisz to... (uzasadnij dlaczego)
4. Jaka jest Twoja postawa w pracy/szkole- idziesz na łatwiznę czy uparcie dążysz do celu wykonując swoje obowiązki porządnie? A może pośrednio?
5.Marzenia czy rzeczywistość? Wiedząc, że Twoje marzenie nie da Ci w przyszłości pracy to dążysz do tego by je spełnić czy jesteś realistką i odkładasz to marzenie na nigdy?
6.Czym dla Ciebie są marzenia?
7. Co ma wpływ na kształtowanie Twojego zdania- jesteś typem osoby zgadzającej się ze wszystkimi, zabiegającej o aprobatę otoczenia czy potrafisz się postawić i głośno wyrazić swoje zdanie mimo niezadowolenia innych?
8. Mając 2 możliwości przyszłego życia co byś wybrała i dlaczego- karierę czy rodzinę?
9. Jaki jest twój stosunek do własnych niedoskonałości- walczysz z nimi czy akceptujesz je?
10. Na złośliwą uwagę kierowaną w Twoją stronę odpowiadasz mimo wszystko miło, dajesz ciętą ripostę czy puszczasz uwagę mimo uszu?
11. Co daje Ci blogowanie?
Dodam tylko, że jeśli ktoś nie ma ochoty brać w tym udziału, zrozumiem :) Nie ma przymusu.
Także tak, nie ma co bardziej się rozpisywać na dzisiaj. Uciekam zatem a Wam życzę udanej reszty tygodnia :)
PS. Wiem wiem, obiecałam zmiany ale jakoś nic nie idzie jak należy więc muszę jakoś to wszystko ogarnąć. W każdym razie myślę co by tu ulepszyć więc za jakiś czas może się uda :)
Nie jest dobrze. Zabieram się za tego posta już 4 raz i za każdym razem wychodzi ciekawy jak... nie wiem, grzybnia dikariotyczna (która w gruncie rzeczy okazała się być dosyć ciekawa więc cofam to porównanie). Mój projekt rysunkowy (o ile możemy tu mówić o jakimkolwiek projekcie) odkładam na bliżej nieokreśloną przyszłość bo oczywiście jak chce mi się rysować to brak mi czasu (o ironio!).
To zabawne, że za każdym razem ten post wychodził mi inaczej. Raz pisałam jak typowa pesymistka, raz jak realistka, za 3 podejściem był to wpis optymistyczny. A ten jest po prostu mój ;)
Póki co nie planuję zawieszać bloga (ha! nie dam Wam tak łatwo odpocząć od mojej męczącej osoby). Jedynie mam w planach zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Nazwa, nagłówek i może coś jeszcze? Pomyślę (a to nowość).
Dzisiaj szkatułka, którą zrobiłam w zeszłym roku na zamówienie mojej cioci. Na zdjęciach poprawiona jasność i kontrast (zaznaczam to, ponieważ nie obrabiam swoich zdjęć ale te niestety tego wymagały) ze względu na to, iż wtedy wybierałam beznadziejne miejsca do fotografowania, gdzie światło nie docierało prawie wcale (plus zero słońca za oknem też robi swoje). Taka byłam wtedy ogarnięta.
Coraz to skaczę na nowe tematy, ale muszę to powiedzieć. Jak można nie kochać takiej jesieni, która zaprezentowała się nam w tym i zeszłym tygodniu? Uwielbiam te rześkie, jesiennie poranki, gdy wychodzisz na zewnątrz i możesz doświadczyć jednocześnie jesiennego chłodu ale i delikatnych promieni słońca. Jak można tego nie kochać?
Dziękuję Wam wszystkim za miłe komentarze pod ostatnim postem. Fajnie jest mieć takich czytelników ;) Oczywiście wchodziłam tutaj raz na jakiś czas, ale nie miałam czasu na przegląd Waszych blogów i zostawienie komentarzy, bo jednak 5 minut nie wystarcza :)
Dzisiaj w końcu mam chęć na pisanie i to naprawdę świetne uczucie. Tylko wydaje mi się, że miałam jeszcze o czymś wspomnieć, ale wiecie, skleroza nie boli. Zatem nie będę się rozdrabniać na kolejne tematy bo grozi to moimi filozoficznymi refleksjami.
A z innej beczki- słowo "aliści" jest genialne. Tylko w jakim zdaniu go użyć? :D
Na dziś koniec gadaniny :)
No i tak...
Moja energia jakoś ze mnie uchodzi. Cały ten optymizm, który formowałam w sobie od końca matur nagle gdzieś się ulotnił z powodu jednego głupiego incydentu. Gdzie tu sprawiedliwość ja się pytam, skoro pracujesz nad czymś tyle czasu a to zostaje zburzone w przeciągu jednego dnia, godziny, minuty, sekundy? Ale nie, ja nie zwalam tutaj niczego na jesienną chandrę, bo to wcale nie jest to. Po prostu zawiodłam się na ludziach. Ok, znowu muszę przystopować z tym analizowaniem wszystkiego.
Po prostu z czasem dochodzi się do takiego wniosku, że kompletnie nie pasuje się do społeczeństwa. Wydaje mi się, że każdy, dosłownie każdy, umie się odnaleźć, znaleźć grono osób, do którego pasuje, a ja jestem taka... niepasująca do niczego. Teraz zagwozdka- czy publikować posta najeżonego filozoficznymi rozważaniami wtorkowego dnia? Za późno, już opublikowany.
Ale koniec z tym marudzeniem (ehem, zauważyłam już, że posty tego typu nie cieszą się dużym zainteresowaniem, bo chyba każdy woli naładować się pozytywną energią niż czytać biadolenie zagubionego dziewczęcia czyli mnie). Na dowód mojej niezdarności dodam tylko, że to trzeba być mną żeby skaleczyć sobie 3 palce kartką papieru. Taaa, Operon i te ich książki jak gilotyna. Przepraszam, zbiory zadań. Suniesz palcem po brzegu opasłego tomiska w celu znalezienia odpowiedzi a kończysz z "raną" palca (i histerycznym wybuchem na jego widok).
Ach, no i dzisiaj kolejna porcja moich bazgrolaków. Powiem Wam, że ostatnio naszła mnie PRAWDZIWA chęć na rysowanie. Mówię poważnie, uczucie obce mi od 2 lat zawitało całkiem niespodziewanie (dodam, że ktoś z Was mnie zainspirował i jeśli uda mi się zrealizować mój rysunkowy projekt to nawet powiem kto i pokażę rezultaty ;)). Te oto tutaj to oczywiście prace stare.
I ostatnia sprawa. Ostatnio intensywnie zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga jednak nie mam do tego serca (ależ patetycznie to brzmi). Dlatego bardzo możliwe, że będę pojawiać się tutaj rzadziej, najpewniej raz na dwa tygodnie (chociaż nie wiem czy dam radę, ponieważ blogowanie strasznie uzależnia; aczkolwiek następnego posta planuję na przyszły wtorek więc jeszcze nie wprowadzam tych "drastycznych" zmian). Powód jest prosty- muszę skupić się na nauce a blogosfera pochłania ogromnie dużo czasu także mus to mus.
Super post mi wyszedł, jak zwykle o wszystkim i o niczym. Mistrzostwo.
PS. Dobiliśmy do 4000 wyświetleń, dziękuję ;) Fajnie, że komuś chce się odwiedzać mojego bloga :)
I witamy jesień w naszych skromnych progach! Po tak upalnym lecie witam ją z westchnieniem ulgi, z rozradowaną miną człowieka, który cieszy się, że nastał kres roztapiania się w 40 stopniowym skwarze. Dosłownie, gdy panowały temperatury powyżej 35 stopni myślałam, że za chwilę się rozpuszczę (jak każdy bałwan zresztą).
Nie ukrywam, że lubię lato (bo lubię), ale jesień... Piękne, kolorowe liście, ciepły sweterek, koc, herbata oraz książka- i jesienny zestaw gotowy. Już nie mówiąc o tym, że uwielbiam grabić liście... Poważnie. Kiedyś wygrabiłam wszystkie liście w sadzie i skończyło się na odciskach na dłoniach... Nie to, że moje dłonie były nieskalane pracą, po prostu intensywne grabienie z uporem maniaka daje takie rezultaty.
Póki co nie mam jeszcze zbyt wielu jesiennych zdjęć z tego roku, dlatego na razie mały mix zeszłorocznych.
I tak poza tym jestem mega dumna z naszych siatkarzy! To jest coś na co się czeka, ten mecz był po prostu cudowny, najpiękniejszy jaki widziałam. Z radości zaszkliły mi się oczy :) Byliśmy świadkami historycznego zwycięstwa! Nie byłam w Katowicach na meczu, oglądałam go w domu, jednak gdy usłyszałam płynący z głośnika hymn narodowy śpiewany przez kibiców to przeszły mnie dreszcze. To było coś! Taki sportowy patriotyzm. Jestem po prostu dumna i szczęśliwa! Pamiętałam jeszcze ten mecz z 2006 i wiedziałam, że tym razem im się uda. No i się udało! Do tej pory uśmiecham się jak głupia do monitora, ale no naprawdę, jesteśmy mistrzami świata, jest się z czego cieszyć! ;)
Tym pozytywnym akcentem kończę dzisiejszy post :)
PS. Czy tylko u mnie blogger tak się zacina? Często nie widzę Waszych nowych wpisów w pulpicie nawigacyjnym...
Halo halo, witam serdecznie!
Po tym niemal radiowym wstępie zaczynamy posta. Otóż cieszę się niezmiernie, że ostatnie zdjęcia przypadły Wam do gustu. Jedni woleli warzywa (pomidorowa grupa, yeah!), drudzy pajęczynę a jeszcze inni zdjęcie numer 3 bądź ostatnie. Macie zróżnicowane gusty, fajnie ;)
Natomiast dzisiaj przychodzę do Was z kolejnym decoupage'owym postem, jakżeby inaczej. Wypadałoby dać Wam odpocząć od nudnej tematyki różanych szkatułek, ale ja to ja, a Wy to Wy, więc będzie post o decoupage'u. Jestem mistrzem w wyjaśnianiu, nieprawdaż? ;)
Otóż dzisiaj nie będzie standardowej szkatułki z motywem kwiatowym (bum! ale zaskoczenie!). Tym razem będzie to okrągłe pudełeczko ozdobione w dziecinny sposób, czyli w sam raz dla mnie :) Już od dawna pomysł ten chodził mi po głowie, ale czekałam na zakup odpowiedniej serwetki. A gdy już się udało to i pudełeczko powstało. Rym niezamierzony.
Jest to chyba pierwsza praca, z której jestem względnie zadowolona. W pierwotnej wersji po bokach pudełeczka miało coś jeszcze powstać, żeby nie było tak pusto, ale po udekorowaniu góry doszłam do wniosku, że co za dużo to niezdrowo, więc nie chciałam przesadzić. I takie zostało. Niepolakierowane oczywiście, oprócz góry (o zgrozo, dlaczego lakierowanie jest dla mnie takie problematyczne?Dlaczego tak strasznie nie chce mi się lakierować prac? Ktoś mi odpowie? Czy ktoś zna odpowiedź? Bo ja w obłęd popadam!)
Koniec końców wszyscy kochamy pluszowe misie.
Tak sądzę.
Zdałam sobie sprawę, że przez pół wakacji (no dobra, nawet więcej, ale na pewno nie całe) nie wychodziłam na moje polne spacery. Zapomniałam przez to jak bardzo obcowanie z naturą sprawia mi radość. Uczucie to na nowo we mnie rozkwitło w zeszły wtorek, kiedy zachęcona promykami słońca leniwie kładącymi się na mojej twarzy postanowiłam wybrać się na spacer. Oczywiście z aparatem. W ruch poszła wyobraźnia, która za zadanie otrzymała wyszukiwanie ciekawych kadrów w miejscu, które obfotografowałam już tysiąc razy. Nie chcę robić ciągle takich samych zdjęć, więc szukam nowych kompozycji, choć elementy te same. Tak więc które zdjęcie podoba się Wam najbardziej?
Gadam jak potłuczona, ale czasami nachodzi mnie ten dziwny, filozoficzny nastrój. Może to nadchodząca jesień tchnęła we mnie tę nutkę nostalgii?
Czuję się jak poetka-wariatka, która we francuskim berecie i za długiej spódnicy w kolorze grafitu, ze ściągniętymi brwiami symbolizującymi zamyślenie, użala się nad bezsensem tego świata. Och ach! ;)
Au revoir!
Powracam do tematu deszczu. Jako że jesień zbliża się do nas wielkimi krokami, najwyższa już pora przyzwyczajać się do tegoż wyjątkowego zjawiska należącego do kategorii opadów atmosferycznych. Znowu prezentuję Wam odgrzewane kotlety (chyba lepiej o tym po prostu nie wspominać, bo wychodzę na osobę, która publikuje ciągle stare foty zamiast robić nowe) za co przepraszam, ale ostatnio miałam dosyć bezowocny czas w fotografii. Każdemu się zdarza i właściwie uważam, że jest to mimo wszystko potrzebne.
Właściwie dzisiejszy dzień deszczowy nie był. U mnie słońce przygrzewało równo, aż nic nie chciało się robić tylko chwytać te promienie by zachować je na nadchodzącą jesień (chociaż i jesień bywa bardzo słoneczna, więc zmieńmy to na 'zimę'). Ale napisałam kiedyś, że o deszczu coś tam jeszcze napomknę, więc chciałam wywiązać się z obietnicy ;) Jeśli ktoś nigdy nie fotografował po deszczu to serdecznie polecam :)
Teraz przechodzimy do kolejnej części posta.
Dostałam kolejną nominację, tym razem od Szylkretki (dziękuję bardzo ;)) dlatego odpowiadam na pytania. Ale już nie nominuję, bo ostatnio to robiłam więc nie ma co szaleć, póki co jestem na etapie szukania dobrych blogów :) Przepraszam bardzo za tak późną odpowiedź :)
1.Wielkanoc czy Wigilia?
Mało oryginalnie ale Wigilia
2. Czy lubisz być w centrum uwagi?
Raczej nie, można mnie chyba określić mianem osoby nieśmiałej :)
3. Dla mnie najlepszą motywacją jest...
Rozwój innych. Gdy widzę, że ktoś potrafi coś osiągnąć, to czuję, że ja też mogę. Nie mówię tu o zazdrości czy zawiści, lecz o podziwie wobec pracy innych.
4. Spotkałaś kiedyś kogoś sławnego?
A jakiś polski aktorzyna się liczy? Bo jeśli tak, to a i owszem, spotkałam :D
5. Tytuł Twojej ulubionej książki (z uzasadnieniem)
Złodziejka książek zdecydowanie. Ta książka poruszyła mnie do głębi, nie potrafię znaleźć odpowiednich słów by to opisać. Nigdy nie płakałam czytając książkę, ale na tej łzy same napływały mi do oczu. Opowiada piękną historię o przyjaźni i miłości za czasów Hitlera. Główną bohaterką jest Liesel, która wiele w swoim życiu doświadcza ale radzi sobie mimo przeciwności losu. W książce widzimy też jej zafascynowanie słowami, na które z czasem staje się zachłanna.
6. W przyszłości zamierzam być...
O matko, tego to ja nie wiem (w wieku 19 lat, dziwne, nie?). Jestem jeszcze na takim etapie gdy naiwnie wierzę, że może marzenia się spełnią i będę robiła coś co kocham, ale życie weryfikuje moje plany pchając mnie na inną drogę. A może jednak zdusiłam marzenia w zarodku? Nie wiem...
7. Co zrobiłabyś z wygranym milionem?
Na pewno część przeznaczyłabym na cele charytatywne (już widzę, jak macie mnie za jakąś egzaltowaną wariatkę). A poza tym chciałabym sprawić członkom mojej rodziny prezenty, o jakich zawsze marzyli :) A! I kupiłabym sobie pianino, marzę o tym :)
8. Czy widzisz siebie jako sławną osobę?
W sumie to tak. Marzyłam kiedyś o karierze aktorskiej, więc... Zapewne kłóci się to z odpowiedzią na pytanie 2 ale mówiłam, że jestem pełna sprzeczności ;)
9. Kraj, który chcesz odwiedzić to...
Nie popiszę się, ale Stany Zjednoczone. Do tego Włochy, Grecja, Francja, Hiszpania (ups, trochę za dużo :D). Ogólnie rzecz biorąc dużo państw chciałabym odwiedzić, bo bardzo lubię podróże.
10. Koty czy psy?
Jedno i drugie :)
11. Jesteś zadowolona ze swojego bloga?
Hm, czy ja wiem... Raczej tak sobie, staram się aby z każdym wpisem był lepszy. Ale w końcu niedoskonałości są drogą do rozwoju.
Znowu się rozpisałam. I to solidnie. Dlatego na dziś to wszystko :)
Udanego weekendu!
Znowu się rozpisałam. I to solidnie. Dlatego na dziś to wszystko :)
Udanego weekendu!
Dzisiaj małe podsumowanie sierpnia. Nie wiem co mnie wzięło na taki post, ale po prostu staram się cieszyć ze wszystkiego i chcę dostrzegać pozytywne aspekty życia. Czyżbym głupiała na starość? ;)
Ulubiony film
W tym miesiącu obejrzałam raczej niewiele filmów, ale Dziewczyna i chłopak, wszystko na opak z miejsca stał się moim ulubionym! Fajna para na ekranie, wydarzenia opisywane z punktu widzenia Juli i Bryce'a (to komiczne, jak obydwoje różnie postrzegali swoje zachowania ;)) i mamy pozytywny film o nastoletniej miłości. Ale nie jest to typowy film dla nastolatków- czyli o imprezowiczach buntujących się przeciw rodzicom. Akcja jest osadzona w XX wieku, od 1957 do 1963 (jeśli dobrze pamiętam) więc mamy skok do przeszłości. Dla mnie film idealny na niedzielne popołudnie ;)
Ulubiona książka
Na początek powiem Wam, że osiągnęłam swój wakacyjny cel i przeczytałam wszystkie książki Sparksa, które były w bibliotece (a Pamiętnika nie było, porażka). Dlatego jako ulubioną książkę wybieram powieść tego właśnie autora pt. Na zakręcie. Lekki styl pisania Sparksa oraz ciekawa fabuła sprawiają, że książkę czyta się szybko i swobodnie, a jednocześnie przyjemnie. Książka jest o policjancie, który samotnie wychowuje syna po tym, jak ktoś potrącił jego żonę. Od tamtej pory jego życiowym celem stało się schwytanie człowieka, który zbiegł z miejsca wypadku, nie udzielając pomocy jego ukochanej. To tak w skrócie, reszty nie zdradzę, musicie sami przeczytać :)
Coś pozytywnego
1.Nie będę wiecznie narzekać (mimo że leży to w mojej naturze) dlatego postanowiłam dodać taki punkt do podsumowania sierpnia. I tutaj wybieram sesję zdjęciową z moją koleżanką. Przymierzałyśmy się do tego już od dłuższego czasu, a miałam już pomysł na zdjęcia więc problemem była...pogoda. Przekładałyśmy sesję 2 czy 3 razy, ale ostatecznie zdecydowałyśmy się na jakiś tam czwartek i oczywiście padało. Mimo to sesję zrobiłyśmy. Wyszła w takim trochę klimacie retro, bo z powodu braku słońca postawiłam na fotografię czarno-białą, ale i tak jestem zadowolona :) Kilka zdjęć (pff, dokładnie 2, ale kilka lepiej brzmi) mogliście zobaczyć w poście Plans are only plans, w tym również poniższe.
2.Spotkanie ze znajomymi. Mieć prawdziwych przyjaciół to skarb. Zachowywać się wśród nich swobodnie- to oznaka, że dużo o sobie wiemy i akceptujemy swoje wariactwa. I ja cenię takie momenty, bo nie ma to jak naobżerać się ciastkami aż do bólu brzucha, tańczyć do Baby Jane (który to kawałek gorąco polecam) i śmiać się z głupot. Wtedy wraca do mnie pozytywne nastawienie do życia.
3.Ostatnio zajrzałam do książki od przedsiębiorczości i znalazłam taki oto napis na początku (chyba nudziło mi się na lekcji). To moja szkolna dawka buntu ;) Nazwijmy to nawiązaniem do nieuchronnie zbliżającego się roku szkolnego.
No nic, nie ma co się rozpisywać (ostatnio dobrze mi to wychodzi; plus zapewne już zauważyliście, że jestem mistrzynią wtrąceń) także już kończę. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć tym nudnym postem.
Życzę Wam udanego powrotu do szkolnej rzeczywistości :)
Niech moc będzie z Wami ;)