Po raz kolejny.
Jak zwykle wszystko mi zostało na ostatnią chwilę, tym razem jednak nie z mojej winy, po prostu świat zaczął mnie zawalać obowiązkami związanymi z remontem w domu...
Ale wiecie jak jest, kto nie lubi smaku adrenalinki? Wyjdzie/nie wyjdzie/wyjdzie/ nie wyjdzie/ wyjdzie?
Wyszło! :)
Przyznam się Wam szczerze, że lubię te pudełeczka ślubne (oczywiście robić, nie dostawać lol :P). Bo kwiaty zwiędną, wino się wypije, a kuferek będzie służył młodym przez lata, przy czym otwierany, za każdym razem będzie im przypominał o tym szczególnym dniu.
Naprawdę je lubię.
Generalnie rzecz biorąc- tym razem zaszalałam. Zawsze robiąc kuferki w ramach prezentu z okazji ślubu, starałam się, żeby były eleganckie, stonowane, w jasnych kolorach, z delikatnym motywem. A tutaj... coś mi nie szło. Czegoś brakowało i postanowiłam zaryzykować- na bokach powstały delikatne przecierki a pudełeczko jest pochlapane w fioletowo-różowe i niebieskie kropki. W środku dekor również w powyższych kolorach i w końcu pudełeczko zyskało duszę, a ja byłam zadowolona.
Szykujcie się na jeszcze jeden kuferek, bo na pewno się pojawi!
Pozdro!
PS. Dla ciekawskich- podobno owa roślinka to czosnek olbrzymi. Ja byłam pewna, że to dmuchawce (bądź mniszek lekarski jak kto woli :P), tylko że autora poniosło i machnął je w kolorze fioletowym...