Uaaa, zaszalałam. A raczej dałam ciała. "Miał być post" przestaje być tłumaczeniem, a zaczyna być moim mottem życiowym.
I serio, miał być, ale los znowu sobie ze mnie zakpił i zdjęcia do posta zostawiłam na komputerze stacjonarnym w domu. A dom z kolei "zostawiłam" na miesiąc. Ale w końcu jestem.
Niezbyt często przyznaję się do tych patetycznych klimatów nawiedzających moje mózgowie i serce, ale wracając starą, wysłużoną tlk do rodzinnego domu i słuchając po drodze jeszcze bardziej wysłużonego Last Christmas, mam wrażenie, że nie mogło mnie nic lepszego spotkać.
Ale koniec tych intymnych wynurzeń! Nie będę się tutaj roztapiać jak masło, bo jeszcze wyczerpią się we mnie pokłady ironii. A tego byśmy nie chcieli rzecz jasna.
Jak wszyscy dobrze wiemy, długie przerwy od blogowania nam, blogerom, nie służą. Człowiek zapomina jak się pisze posty, a zasób słownictwa kurczy się jak portfel w okresie świątecznym. I mnie również dopadła ta choroba dlatego wybaczcie mi ten chaos.
Dzisiaj natomiast przychodzę do Was z mizerną bombką- jedyną, którą udało mi się zrobić w tym roku. I niestety z mojej strony to wszystko :) Obiecuję jednak, a mi można wierzyć, że za rok będzie lepiej. A jeśli nie będzie, powołajcie się na ten post, a wtedy będziecie mogli spodziewać się zadośćuczynienia.
Matko, zamieniam się w polityka.
Skoro już jednak piszę tak bardzo chaotycznego posta, to przyznam się Wam, że jestem szczerze zaskoczona faktem, iż nadal zaglądaliście na mojego bloga przez czas mojej niebytności tutaj. You're da best and you know it! ;) A z racji takiej, że w tym roku z klimatem świątecznym na moim blogu raczej kiepawo, zapraszam do obejrzenia zeszłorocznych postów świątecznych- tutaj i tutaj. Enjoy!
A teraz konkrety! Oby Wasze pierogi były super smaczne, bombki zachowały się przed kotami, choinka nie łysiała jak najdłużej, prezenty były trafione, a kolędy śpiewane jak najgłośniej! Wesołych!
I serio, miał być, ale los znowu sobie ze mnie zakpił i zdjęcia do posta zostawiłam na komputerze stacjonarnym w domu. A dom z kolei "zostawiłam" na miesiąc. Ale w końcu jestem.
Niezbyt często przyznaję się do tych patetycznych klimatów nawiedzających moje mózgowie i serce, ale wracając starą, wysłużoną tlk do rodzinnego domu i słuchając po drodze jeszcze bardziej wysłużonego Last Christmas, mam wrażenie, że nie mogło mnie nic lepszego spotkać.
Ale koniec tych intymnych wynurzeń! Nie będę się tutaj roztapiać jak masło, bo jeszcze wyczerpią się we mnie pokłady ironii. A tego byśmy nie chcieli rzecz jasna.
Jak wszyscy dobrze wiemy, długie przerwy od blogowania nam, blogerom, nie służą. Człowiek zapomina jak się pisze posty, a zasób słownictwa kurczy się jak portfel w okresie świątecznym. I mnie również dopadła ta choroba dlatego wybaczcie mi ten chaos.
Dzisiaj natomiast przychodzę do Was z mizerną bombką- jedyną, którą udało mi się zrobić w tym roku. I niestety z mojej strony to wszystko :) Obiecuję jednak, a mi można wierzyć, że za rok będzie lepiej. A jeśli nie będzie, powołajcie się na ten post, a wtedy będziecie mogli spodziewać się zadośćuczynienia.
Matko, zamieniam się w polityka.
Skoro już jednak piszę tak bardzo chaotycznego posta, to przyznam się Wam, że jestem szczerze zaskoczona faktem, iż nadal zaglądaliście na mojego bloga przez czas mojej niebytności tutaj. You're da best and you know it! ;) A z racji takiej, że w tym roku z klimatem świątecznym na moim blogu raczej kiepawo, zapraszam do obejrzenia zeszłorocznych postów świątecznych- tutaj i tutaj. Enjoy!
A teraz konkrety! Oby Wasze pierogi były super smaczne, bombki zachowały się przed kotami, choinka nie łysiała jak najdłużej, prezenty były trafione, a kolędy śpiewane jak najgłośniej! Wesołych!