Pudełeczko na ślub raz!
18:00
No witam proszę Państwa, no witam!
Tak tak, moi drodzy, zdania nie powinno zaczynać się od "no", ale pozwólmy sobie dzisiaj na tą małą nutkę szaleństwa.
Wypadałoby też zacząć od początku, ale ja pozwolę sobie (a co tam, w końcu to mój blog) zacząć od końca.
Ślubne pudełeczko. MÓJ ULUBIONY TEMAT.
Siriusli.
A to było najtrudniejsze pudełeczko w moim życiu. Wcale nie dlatego, że coś tam po drodze się paprało jak zwykle (bo takie są uroki rękodzieła, right?), ale dlatego, że kuferek robiłam tym razem jako prezent ode mnie dla MOJEJ WŁASNEJ SIOSTRY.
!!!!!!
Czujecie to?
Powiem więcej. Świadkowałam na tym ślubie.😎
Ale wracając do tematu.
No było ciężko. Bałam się, że nie sprostam, że nie wyjdzie tak, jakbym tego chciała, że Młodym się nie spodoba. A przez to z kolei ciągle odkładałam robienie tegoż kuferka. Ale koniec końców powstało. Bardzo proste, z wykorzystaniem motywu przewodniego (taki sam jak na księdze gości), pierwiastkiem surowego drewna, przetarciami, pochlapaniami. Takie o.
Chyba spoko.
Wiecie co Wam powiem? Polecam Wam te pudełeczka. I wcale nie o to chodzi, że chcę Wam tutaj nieudolnie zareklamować swoje wyroby, tylko serio polecam dawać takie pudełeczka na prezent, niezależnie kto Wam takie pudełeczko zrobi. Bo wydaje mi się, że to jest naprawdę fajna pamiątka. Coś co zostanie na lata. Stanie sobie taki kuferek gdzieś w sypialni na szafce albo innym miejscu i będzie przypominał za każdym spojrzeniem czy otwarciem o tym szczególnym dniu. Czy tylko do mnie ta idea przemawia tak bardzo?
A teraz początek posta, który wylądował na końcu.
Moi drodzy, znowuż długo mnie nie było. Nie wiem, kto tu został, kto nie, ale widzę, że jakieś wyświetlenia były i są, wiec mam nadzieję, że kogoś ten powrót syna marnotrawnego (córki?) ucieszy.
Otóż dużo się w moim życiu działo przez ostatni czas. Począwszy od rozpoczęcia kolejnego roku studiów, na weselu kończąc. A pomiędzy mnóstwo mnóstwo mnóstwo rzeczy. Między innymi odkryłam swoją pasję do muzyki, którą sukcesywnie rozwijam i którą, mam nadzieję, będzie mi dane rozwijać dalej. Pasja to coś pięknego, chciałabym mieć ich więcej i więcej, ale doba ma tylko 24h także przychodzi taki czas, że nie da się spełniać "po równo" w każdym aspekcie życia, i gdzieś trzeba sobie odpuścić.
Albo nie spać.
No ale nie polecam tej opcji.
Także tak, moi drodzy, lubię wracać tam, gdzie byłam już...
Bajo!
Tak tak, moi drodzy, zdania nie powinno zaczynać się od "no", ale pozwólmy sobie dzisiaj na tą małą nutkę szaleństwa.
Wypadałoby też zacząć od początku, ale ja pozwolę sobie (a co tam, w końcu to mój blog) zacząć od końca.
Ślubne pudełeczko. MÓJ ULUBIONY TEMAT.
Siriusli.
A to było najtrudniejsze pudełeczko w moim życiu. Wcale nie dlatego, że coś tam po drodze się paprało jak zwykle (bo takie są uroki rękodzieła, right?), ale dlatego, że kuferek robiłam tym razem jako prezent ode mnie dla MOJEJ WŁASNEJ SIOSTRY.
!!!!!!
Czujecie to?
Powiem więcej. Świadkowałam na tym ślubie.😎
Ale wracając do tematu.
No było ciężko. Bałam się, że nie sprostam, że nie wyjdzie tak, jakbym tego chciała, że Młodym się nie spodoba. A przez to z kolei ciągle odkładałam robienie tegoż kuferka. Ale koniec końców powstało. Bardzo proste, z wykorzystaniem motywu przewodniego (taki sam jak na księdze gości), pierwiastkiem surowego drewna, przetarciami, pochlapaniami. Takie o.
Chyba spoko.
Wiecie co Wam powiem? Polecam Wam te pudełeczka. I wcale nie o to chodzi, że chcę Wam tutaj nieudolnie zareklamować swoje wyroby, tylko serio polecam dawać takie pudełeczka na prezent, niezależnie kto Wam takie pudełeczko zrobi. Bo wydaje mi się, że to jest naprawdę fajna pamiątka. Coś co zostanie na lata. Stanie sobie taki kuferek gdzieś w sypialni na szafce albo innym miejscu i będzie przypominał za każdym spojrzeniem czy otwarciem o tym szczególnym dniu. Czy tylko do mnie ta idea przemawia tak bardzo?
A teraz początek posta, który wylądował na końcu.
Moi drodzy, znowuż długo mnie nie było. Nie wiem, kto tu został, kto nie, ale widzę, że jakieś wyświetlenia były i są, wiec mam nadzieję, że kogoś ten powrót syna marnotrawnego (córki?) ucieszy.
Otóż dużo się w moim życiu działo przez ostatni czas. Począwszy od rozpoczęcia kolejnego roku studiów, na weselu kończąc. A pomiędzy mnóstwo mnóstwo mnóstwo rzeczy. Między innymi odkryłam swoją pasję do muzyki, którą sukcesywnie rozwijam i którą, mam nadzieję, będzie mi dane rozwijać dalej. Pasja to coś pięknego, chciałabym mieć ich więcej i więcej, ale doba ma tylko 24h także przychodzi taki czas, że nie da się spełniać "po równo" w każdym aspekcie życia, i gdzieś trzeba sobie odpuścić.
Albo nie spać.
No ale nie polecam tej opcji.
Także tak, moi drodzy, lubię wracać tam, gdzie byłam już...
Bajo!
2 komentarze
Oooo! Swietne to pudeleczko. Na pewno sie podobalo ;) milo Cię widziec ;) mam nadzieje ze bedziesz częściej;) powodzenia na studiach ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńBędę, a przynajmniej taki mam zamiar, świąteczne prace powstają :D
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie! :)
Obserwacji za obserwację mówię nie. Jeśli chcesz zaobserwować mój blog, będzie mi bardzo miło, ale jeśli zrobisz to dlatego, że Ci się podoba, nie dlatego, że liczysz na rewanż.