Tak, znowu ślubny kuferek. I tak, znowu robiony na ostatnią chwilę. I tak, dekorowanie go doprowadziło mnie do stanu przedzawałowego. Wiecie, lubię sobie tak potworzyć, odprężyć się, zrelaksować. Tylko prawda jest taka, że... to nigdy tak nie wygląda. To raczej coś w stylu "Zaraz mnie jasna cholera trafi, zabierzcie ode mnie to pudło albo roztrzaskam je o ścianę, jako żywo!". No chyba że...